Strona głównaPsychikaDOTYK jako czynnik terapeutyczny

DOTYK jako czynnik terapeutyczny

Carol Manheim – bardzo znana amerykańska terapeutka manualna pisze ‑ dotyk, czyli połączenie klinicysty i terapeuty, powinno być takie, aby reakcja pacjenta na kontakt manualny ułatwiała leczenie.

Można wyodrębnić bardzo wiele kategorii, którymi może zostać opisany dotyk – zarówno wiążących się z miłymi wspomnieniami, jak i odczuciami negatywnymi.

Dla przykładu dotyk może być: przyjemny, bezstronny, troskliwy, zagrażający, opiekuńczy, poniżający, ciepły emocjonalnie, zimny emocjonalnie.

Studenci fizjoterapii dopiero rozpoczynający pracę z ciałem potrafią wyodrębnić bardzo wiele kategorii dotyku i przy odrobinie skupienia na partnerze potrafią trafnie interpretować te kategorie.

Doświadczenie to jest bardzo ważne w zawodzie terapeuty manualnego, gdzie sam sposób pracy wymusza pozostawanie z pacjentem w dużej bliskości – normą jest kontakt z klatką piersiową pacjenta, którą należy podtrzymywać własnymi rękoma i niejednokrotnie własną klatką piersiową, częste są pozycje wymagające kontaktu z miednicą, czy wewnętrzną powierzchnią ud pacjenta, uznawanymi za miejsca wyjątkowej wrażliwości.
Nie wspominając nawet o konieczności prowadzenia terapii w miejscach tak wrażliwych, jak kość ogonowa, czy guz kulszowy, które biorą udział w wielu dolegliwościach narządu ruchu. Należy zauważyć, że relacja terapeutyczna jest tu tak fizycznie bliska, że po zaobserwowaniu pracy terapeuty manualnego, często w gronie znajomych, czy właśnie studentów, pojawia się pytanie: czy zdarza się, że osoby pracujące w ten sposób posądzane są o przekraczanie granic fizyczności pacjenta? I tu doświadczenia autorów artykułu wskazują, że w polskich realiach to się właściwie nie zdarza. Dzieje się tak z uwagi na niesamowitą zdolność do odczytywania intencji osoby dotykającej. O ile jest ona czysta
i terapeutyczna, pacjent zazwyczaj czuje się bezpieczny – jego ciało w sposób pozawerbalny informuje terapeutę w sposób niezawodny. Ponieważ jak wspomniano wcześniej – terapię manualną tkanek miękkich opiera się na sprzężeniu zwrotnym płynącym z ciała pacjenta, bezpieczny jest też terapeuta. On również zostaje natychmiast poinformowany o tym jak czuje się pacjent – bez względu na to, co ten ostatni sygnalizuje werbalnie. Oczywiście zdarzają się przypadki przekroczenia cielesnych granic – czasem w wyniku niedostatecznej uwagi poświęconej odczuciom chorego. Pacjent (np. w wyniku różnorakich uwarunkowań psychospołecznych i religijnych) może mu znać kontakt dotykowy za zagrażający, który w opinii terapeuty nie miał z tym nic wspólnego. Wina leży po stronie terapeuty – powinien on lepiej zorientować się w sytuacji chorego, być bardziej delikatnym i podążającym za pacjentem. Najczęściej taki pacjent albo zrezygnuje wówczas z terapii, albo podczas leczenia zaczyna zamykać się na terapeutę, co jest widoczne w napięciu jego ciała – niestety – blokuje postęp w terapii. Widząc takie oznaki terapeuta manualny powinien albo gruntownie przepracować problem z pacjentem, albo polecić mu innego, zaufanego specjalistę. Podobnie należy uczynić, jeśli zdaniem terapeuty to pacjent przekracza granice. Efektywna terapia nie będzie wtedy możliwa.

Należy również zauważyć, że pomimo opisanej powyżej bliskości fizycznej, terapeuta powinien zachowywać oddalenie psychiczne lub mentalne. Jest to konieczne z punktu widzenia rozumianej szeroko higieny pracy i etyki zawodowej. Oddalenie psychiczne
nie oznacza tu chłodu emocjonalnego – wręcz przeciwnie relacja ta może być ciepła, ale jednak „daleka”. Terapeuta ma obowiązek trzymania dystansu, gdyż – niestety – łatwo jest dotykiem uwieść duchowo pacjenta. Tu znane są liczne przypadki uzależnienia
od terapeuty, co jest wysoce jatrogenną i szkodliwą sytuacją. Niestety, ta umiejętność utrzymywania ciepłych, lecz „odległych” relacji, wymaga doświadczenia i dojrzałości, a jej osiągniecie zwykle poprzedzone jest błędami. Warto tu również wspomnieć o innej zasadzie
kardynalnej. Nigdy nie należy podejmować działań, które w opinii terapeuty – nawet ukrytej – wiążą się ze wstydem, czy zażenowaniem. Terapeuta nie powinien wstydzić się własnego ciała, powinien wielokrotnie odczuć na własnym ciele wykonywane przez siebie techniki, aby móc je dojrzale przepracować i przemyśleć. Terapeuta może myśleć, że nikt nie musi sobie zdawać sprawy, że określona technika w jakiś sposób go żenuje.
Może podjąć się wykonania tej „niechcianej” techniki (np. terapia per rectum), myśląc że jest ona w tym danym wypadku najskuteczniejsza, a zdrowie pacjenta poczytując jako dobro najwyższe. Nic bardziej błędnego. Pacjent wyczuje to natychmiast. Może oczywiście nie zdawać sobie do końca sprawy z natury „blokady”, która nagle zaczęła kłaść się cieniem na terapii. Jednakże blokada ta będzie zawsze widoczna. Obie strony będą się czuły wysoce niekomfortowo. Tak prowadzona terapia pozostawia niesmak, który trudno zatrzeć.
Być może, tak jak ma to miejsce w przypadku psychoterapeutów, uzasadnione byłoby wprowadzenie i w tym zawodzie super wizji, w czasie których można by poznać i być może przepracować własne ograniczenia.

Bossman
Bossmanhttps://www.swiatdotyku.pl
Pasjonat tematów związanych ze zdrowiem, miłośnik holistycznego podejścia do człowieka.
PODOBNE ARTYKUŁY

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz
Proszę podaj swoje imię

Najbardziej popularne